Park Centralny czy populizm centralny?
Park centralny jest ideą pozornie atrakcyjną, lecz na wskroś populistyczną
W ostatnim czasie w Polsce mamy do czynienia z różnymi przestrzennymi ideami, które mają w nazwie słowo „centralny”. Był Centralny Port Lotniczy, od kilkunastu miesięcy jest już Centralny Port Komunikacyjny, a w Warszawie lansowana jest koncepcja Parku Centralnego. O CPL/CPK przygotuję osobny wpis, ale już dziś chciałbym odnieść się do pomysłu Parku Centralnego.
Od razu należy podkreślić: mimo pozornej atrakcyjności tej zwizualizowanej powyżej koncepcji jest to czystej wody populizm.
Na pierwszy rzut oka pomysł wydaje się bardzo dobry – 20 hektarów atrakcyjnego terenu zielonego w centrum miasta: drzewa, przestrzeń publiczna, zbiorniki wodne, etc. Istna ostoja i arkadia. Ale czym jest ten pomysł w istocie?
Miasto zwarte czy podzielone?
Po pierwsze, jednym z największych problemów Warszawy jest fragmentacja przestrzeni – podział miasta na całe niepowiązane ze sobą kwartały oddzielone od siebie miejscami absurdalnymi ciągami komunikacyjnymi. Ten pomysł tylko pogłębia ten problem. Zamiast integracji przestrzeni wokół Pałacu Kultury i Nauki mielibyśmy jej dalszą dezintegrację.
Ja wiem, że modernistyczne wizje a lá Le Corbusier (genialnego architekta i fatalnego urbanisty) o „okrętach płynących w morzu zieleni” wciąż rozpalają wyobraźnię i są atrakcyjne. Ale miasto zrównoważone, oprócz bycia zielonym (o czym dalej) powinno być zwarte – powinno być miastem małych odległości, tzw. foot city. Park Centralny prowadziłby do czegoś innego – nie wiązałby ze sobą czterech funkcjonalnie, fizycznie i symbolicznie oddalonych od siebie rogów centralnego kwartału miasta – Ronda Dmowskiego ze stacją metra „Centrum”, Świętokrzyskiej ze stacją metra o tej samej nazwie, Emilii Plater i położengo tuż obok Ronda ONZ oraz Dworca Centralnego. On by je tylko od siebie oddalał.
Dodatkowo, na wizualizacji widzimy wciąż istniejące absurdalnie szerokie kaniony Alej Jerozolimskich, ul. Marszłakowskiej, Świętokrzyskiej i Emilii Palter (choć trochę zazielenione i pozbawione funkcji transportowej (!)) zamiast gęstej siatki ulic, uliczek, deptaków łączących ten kuriozalny węzeł transportowy z trzema stacjami metra, dwoma dworcami i kilkunastoma peronami tramwajowymi skutecznie oddzielonymi od siebie barierami przestrzennymi.
Skrótowo i częściowo pisał o tym Łukasz Stępnik w felietonie „Park centralny to nie odpowiedź. Warszawa potrzebuje kontynuacji” i w mojej ocenie ma 100% racji.
Miasto gęste czy puste?
Po drugie, funkcje. Przestrzeń wokół PKiN potrzebuje normalnej tkanki miejskiej wiążącej ze sobą rozryte miasto i oferującej wiele różnych funkcji – rzecz jasna włączywszy w to rekreację i tereny zielone. Natomiast wprowadzanie monokultury nie wychodzi na przeciw idei wielofunkcyjności – jest jej zaprzeczeniem.
Warto też zadać pytanie: czy ktoś specjalnie przyjeżdżałby do Parku Centralnego, by tam pobyć, odpocząć, bo przecież nie przewidziano tam innych miejskich funkcji? A jeśli tak, to czy o to chodzi? Czy chodzi o to, by generować dodatkowe potoki pasażerskie w tak rozległym mieście?
Jaka jest rola zieleni w mieście?
Po trzecie, dużą trudnością w krytykowaniu pomysłu Parku Centralnego jest kwestia zieleni. Jak to – ktoś nie chce drzew, nowego parku, ławek, miejsca do odpoczynku, łyka świeżego powietrza w miejskiej dżungli? Otóż to nie jest takie proste.
Oczywistością i truizmem jest pisanie o konieczności utrzymania i rozwoju zieleleni w mieście. Sam o tym mówię na wykładach i mocno to podkreślałem podczas debaty prawyborczej. Na środowisko przyrodnicze w mieście należy patrzeć jak na startegiczny zasób, który – oprócz funkcji rekreacyjnej – pełni multum tzw. usług ekosystemowych. Miasto w istocie rzeczy samo jest ekosystemem. W dojrzałych strategiach zrównoważonego rozwoju zieleń oraz wodę w mieście definiuje się wręcz jako zieloną i błękitną infrastrukturę.
Zatem przy zagospodarowywaniu strasznych wygonów i parkingów na Pl. Defilad oraz wokół PKiN z pewnością trzeba pamiętać o wprowadzaniu zieleni – jako integralnej części tkanki miejskiej. Przecież odtworzenie (niepełne) siatki ulic nie powinno oznaczać wtłoczenia w ten kwartał samochodów i budowę dróg typu Wołoska. Miasto w tym miejscu (jak i wkażdym innym) powinno być odtworzone w oparciu o zieloną infrastrukturę – zadrzewione ulice, uliczki, deptaki, zmniejszony i zielony plac, budynki wyposażone w elewacje i powierzchnie biologicznie czynne. To nie są utopijne wizje, lecz konkretne rozwiązania stosowane w wielu miastach świata. Trzeba również uatrakcyjnić Park Świętokrzyski i powiązać go z miastem (jedno przejście przez Świętokrzyską na wysokości ul. Wallenberga wiosny nie czyni), a nie czynić z niego wyspę.
Warto też w tym miejscu rozłożyć plan całego miasta i – jak do wszystkiego – podejść systemowo. Warszawa jest jednym z bardziej zielonych miast świata – wskazuje na to np. Green Cities Index przygotowany przez TravelBird (Warszawa na 12. pozycji) czy poważniejszy Siemens Green City Index przygotowany w ramach programu badawczego ESPON (Warszawa na 16. pozycji). Pytanie brzmi: jak wykorzystać i rozwinąć zieleń w mieście? Jak doprowadzić do integracji terenów zielonych i istotnych punktów miasta? Odpwiedzią są m.in. parki linearne czy też postulowane przeze mnie zielone korytarze transportowe, zielone osie miasta (będzie o tym osobny wpis).
Przestrzeń realna czy wyobrażona?
Po czwarte wreszcie, należy pamiętać:
- Dla tego obszaru istnieje obowiązujący miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego i trzeba się liczyć, iż jego zmienianie (a tego przecież wymagałaby realizacja Parku Centralnego) oznaczałoby kilka kolejnych lat inercji i dalszej degradacji centrum
- Po wielu latach i dwóch międzynarodowych konkursach wydane jest wreszcie pozwolenie na budowę na Muzeum Sztuki Nowoczesnej i siedzibę teatru TR Warszawa – pomijanie tych kwestii w takim pomyśle i w wizualizacjach jest dowodem albo na ignorancję albo manipulację
- W zeszłym roku w ramach festiwalu Warszawa w Budowie prowadzono konsultacje (a wręcz prototypizację) dotyczące przyszłego kształtu Placu Defilad. Miasto ogłosiło także konkurs na opracowanie koncepcji funkcjonalno-przestrzennej Placu Centralnego, którego wyniki są teraz podstawą dalej prowadzonych prac. Czy należałoby zatem to wszystko wyrzucić do kosza?
- Pomysł ten ignoruje również dość interesującą (i wykonalną) koncepcję przeniesienia/odtworzenia pawilonu Emilii na skraju Parku Świętokrzyskiego. Nie warto tego zrobić?
- Pod powierzchnią gruntu mamy tam tunele kolejowe i tunele metra – rysowanie w tym miejscu cieków i zbiorników wodnych jest po prostu niepoważne
- Jednym z wyzwań jest brak w polskim prawie tzw. warstwowej własności gruntów – teren nad tunelami kolejowymi i Dworcem Warszawa-Śródmieście jest własnością PKP. Czy promotorzy tej koncepcji o tym zapomnieli?
Może zatem zamiast Parku Centralnego Warszawa po prostu potrzebuje centrum – wielofunkcyjnego, zielonego, zintegrowanego, dostępnego?
Park centralny, czyli populizm centralny
Czy wszystko co napisałem powyżej oznacza, że nie należy myśleć o zmianach na tym obszarze? Wręcz przeciwnie – brak zagospodarowania terenów wokół PKiN jest jedną z kompletnych porażek dotychczasowych władz miasta. Rzucanie takich pomysłów jest też zawsze twórcze – prowadzi do dyskusji o mieście, o funkcji przestrzeni. Natomiast forsowanie tej koncepcji, także jako sztandarowego projektu w kampanii wyborczej, jest po prostu populizmem. Populizmem centralnym.