robertluczak.eu: blog o miastach, geografii, rozwoju i innych istotnych kwestiach

robertluczak.eu: blog on cities, geography, development and other relevant issues

Co zmienia SARS-CoV-2? Część 2

Fot. Empty streets of Warsaw | Coronavirus in Warsaw | POLAND ON AIR by Maciej Margas & Aleksandra Łogusz

Co zmienia pandemia COVID-19 spowodowana wirusem SARS-CoV-2? Wszystko? Nic? Co powinna zmienić? Część 2

Część 1 znajdziesz TU.

Zakończenie: co prawdopodobnie powinno się zmienić

Można powiedzieć, iż pandemia COVID-19 jest – jak napisał Edwin Bendyk w świetnej książce W Polsce, czyli wszędzie. Rzecz o upadku i przyszłości światasymptomatyczna. Jej powody, przebieg i efekty pozwalają dostrzec wiele strukturalnych problemów współczesności. Poniżej zamieszczam subiektywny wybór kluczowych, moim zdaniem, wyzwań stojących przed antropocenem, które zostały wyświetlone przez pandemię i które – jak sądzę – powinny być sferą progresywnej polityki. Taka polityka jest konieczna, jeśli pandemia ma nas czegoś nauczyć i faktycznie doprowadzić do jakieś zmiany – bez polityki i liderów nie zmieni się nic, co już widać jak na dłoni (patrz część 1).

1. Relacje człowiek-środowisko

Podkreślmy: epidemie i pandemie na czele z COVID-19 są pochodną relacji człowiek-środowisko, a w szczególności relacji człowiek-zwierzęta. W tej kwestii można wyróżnić co najmniej trzy podpunkty: konsumpcja zwierząt dzikich i ich sprzedaż na tzw. mokrych targach; hodowla zwierząt na ubój, szczególnie ta przemysłowa; deforestacja i ograniczanie naturalnych ekosystemów i habitatów, co fizycznie przybliża dzikie zwięrzęta wraz z ich patogenami do zwierząt hodowanych przez człowieka i do siedzib ludzkich. Szacuje się, iż wśród dzikich zwierząt jest od 1 do 7 milionów (tak, milionów) wirusów stanowiących potencjalne zagrożenie dla człowieka.

Każdy z tych podpunktów wymaga oddzielnego omówienia, natomiast w tym miejscu trzeba podkreślić: relacje człowiek-zwierzęta są kluczowe dla naszego przetrwania na tej planecie. Najważniejsze wyłaniające się z tej pandemii kwestie to:

  • Zakaz handlu dzikimi zwierzętami i ścisła kontrola tej kwestii na każdym poziomie – od lokalnego do międzynarodowego
  • Ostrożne podejście (szczególnie w krótkiej perspektywie czasowej) do tzw. mokrych targów, z których należy wyeliminować dzikie zwierzęta (patrz wyżej), ale które jednocześnie są istotnym elementem bezpieczeństwa żywieniowego oraz dochodów dla tradycyjnego rolnictwa (tradycyjnej hodowli na małą skalę), szczególnie w krajach o niskich dochodach
  • Ograniczenie przemysłowej hodowli zwierząt na masową skalę. Od lat 60. XX wieku konsumpcja mięsa wzrosła siedmiokrotnie (w tym samym czasie liczba ludzi wzrosła dwuipółkrotnie), hodowla zwierząt zużywa prawie 80% areału rolnego, istotną część wody (a rolnictwo łącznie konsumuje 70% słodkiej wody) oraz odpowiada za ponad 50% emisji gazów cieplarnianych bezpośrednio związanych z produkcją żywności (do tego dochodzą emisje związane z przetwórstwem, chłodzeniem, przechowywaniem, transportem i dystrybucją). Hodowla przemysłowa jest nie tylko potencjalnym siedliskiem patogenów i zalążkiem kolejnych pandemii, jest także odpowiedzialna za gigantyczną presję na środowisko, w tym w szczególności za deforestację (pod pastwiska i pod uprawę paszy), co ogranicza zasięg habitatów dzikich zwierząt i przybliża zagrożenie do człowieka. Osobną kwestią jest etyczny wymiar hodowli zwierząt i ogrom cierpienia zadawany przez ludzi miliardom (tak, miliardom) innych czujących istot zamieszkujących tę samą planetę.

Wszystkie powyższe punkty, a w szczególności ostatni jest związany z koniecznością drastycznego ograniczenia konsumpcji mięsa, a to z kolei jest kwestią dogłębnej zmiany kulturowej (choć potencjalnie sterowalną odpowiednią polityką).

Według FAO 70% nowych patogenów obecnych wśród ludzi pochodzi od zwierząt. Bez zmiany naszej relacji ze zwierzętami innymi niż homo sapiens kolejne pandemie będą tylko kwestią czasu. Warto zacytować obszerny fragment z artykułu z 2007 roku podsumowującego epidemię SARS:

The presence of a large reservoir of SARS-CoV-like viruses in horseshoe bats, together with the culture of eating exotic mammals in southern China, is a time bomb. The possibility of the reemergence of SARS and other novel viruses from animals or laboratories and therefore the need for preparedness should not be ignored.

Relacje człowiek-zwierzęta są częścią znacznie szerszych relacji człowiek-środowisko. Temu – tak jak wielu innym wątkom – warto będzie poświęcić osobny tekst. Poza tym kwestia ta wykracza poza refleksje wprost wywołane pandemią.

2. Relacje klasowe i nierówności

Doświadczenie pandemii miało i wciąż niewątpliwie ma wymiar klasowy oraz uwypukla nierówności. Lockdown jest nie tylko innym przeżyciem w kraju o wysokich dochodach niż w kraju o niskich dochodach, gdzie niejednokrotnie pojęcie utrzymania dystansu społecznego (np.: w tzw. slumsach) jest pojęciem abstrakcyjnym. Lockdown jest także odmiennym doświadczeniem dla klasy średniej (lub średniej wyższej) w podmiejskim domku z ogródkiem lub na tzw. daczy niż dla klasy robotniczej czy nawet dla mieszkańców typowego modernistycznego osiedla. O milionerach i miliarderach przeżywających lockdown na swoich jachtach, na Malediwach lub w Toskanii nie wspominam.

Edukacja on-line jest też innym doświadczeniem dla dzieci i młodzieży pochodzących z gospodarstw domowych o wysokim kapitale kulturowym mogących zapewnić odpowiednie warunki i wyposażenie, a innym dla osób pochodzących z klas społecznych pozbawionych tych przywilejów. Edukacja on-line jest też zupełnie innym doświadczeniem zawodowym dla nauczycielek i nauczycieli pracujących w systemie prywatnym i publicznym, gdzie pracownicy oświaty zostali zostawieni sami sobie bez właściwie żadnego wsparcia instytucjonalnego.

Wreszcie praca w czasach pandemii jest całkowicie inna w przypadku tzw. pracowników umysłowych, których aktywność zawodowa mogła być relatywnie łatwo przeniesiona on-line, a inna w przypadku pracowników fizycznych oraz – co jest kompletnie kluczowe – tzw. essential workers. Świat może się obyć bez mistrzów i mistrzyń power pointa, z pewnością może się obyć bez coachów i konsultantów, ale nie może się obyć bez produkcji żywności, zaopatrzenia, obsługi infrastruktury technicznej i społecznej, nauczycieli i – co oczywiste – pracowników służby zdrowia i innych usług publicznych. Ta kwestia ma też bardzo silny wymiar genderowy niejednokrotnie pokazując jak nasza codzienność jest uzależniona od pracy kobiet, często (zazwyczaj?) niedocenianej, relatywnie słabo płatnej, wręcz niezauważanej.

Powrót do narastających nierówności oraz dalszy brak równowagi w symbolicznym, ale także ekonomicznym wynagrodzeniu pracy essential workers, a w szczególności kobiet będzie skutecznie erodować podstawy systemu społeczno-gospodarczego prowadząc do jego upadku. Ta kwestia zdaje się zresztą być-albo-nie-być kapitalizmu niezależnie od pandemii – ta jedynie ją unaoczniła.

Oddzielną kwestią są nierówności na skalę globalną. Powyżej wspomniałem o tym dwa słowa – sam przebieg pandemii był inny na Globalnej Północy i na Globalnym Południu. Natomiast te różnice szczególnie uwidoczniły się w kontekście szczepień przeciwko COVID-19. W krajach UE obydwie dawki szczepionki otrzymało ok. 50% populacji, a preparaty zalegają w magazynach i chętnych na szczepienie jest co raz miej (np.: w Polsce). W tym samym czasie w większości krajów leżących na południe od Sahary (i generalnie w krajach o niskich dochodach) poziom wyszczepienia to mniej niż 5%, a w wielu wypadkach mniej niż 1%.

3. Technologie oraz oligopole i monopole

Z kwestią pracy i nierówności wiąże się również temat technologii. W bardzo krótkim czasie istotna część naszej aktywności została przeniesiona on-line. Dotyczy to nie tylko nauki i pracy (wtedy, gdy jest to możliwe), ale także relacji społecznych (także tych intymnych) czy uczestnictwa w kulturze. Zdaje się, że pandemia przyspieszyła procesy dziejące się już wcześniej – kolejne sfery ludzkiej aktywności przenoszą się do świata on-line niejednokrotnie zwiększając nasze możliwości, ale również przynosząc cały szereg nowych wyzwań. Wiążą się z tym trzy kwestie:

  • Nierówności – tym razem rozumiane w kontekście dostępu do technologii i wyposażenia w umiejętności korzystania z niej. Tzw. digital divide, czyli podział na mających dostęp i go pozbawionych przebiega wzdłuż granic majątkowych (zarówno w skali globalnej, jak i lokalnej), ale ma także wymiar demograficzny (różne grupy wiekowe różnie się odnajdują w cyfrowym świecie), kulturowy, a także genderowy.
  • Realność – na ile realne, a co za tym idzie efektywne są nasze on-line’owe interakcje? Mam z tym dwojaki zgryz. Po pierwsze: biologicznie jesteśmy wciąż zbieraczami z afrykańskiej sawanny nastawionymi na korzystanie z wielu zmysłów i na bezpośredni kontakt ze światem ożywionym (inni ludzie, rośliny, zwierzęta) i nieożywionym (krajobrazy). Zatem: na ile wciąż spłycona, jednowymiarowa interakcja on-line zastąpi wielowymiarowe doświadczenie fizyczności i zaspokoi nasze zmysły oraz potrzeby? Po drugie: nasze relacje i content on-line nie mają z definicji wymiaru materialnego, wciąż są to szeregi i kolumny zer i jedynek upchanych w serwerowniach. Wystarczy przysłowiowe wyciągnięcie wtyczki i cała ta sfera, owoc ogromu wysiłku po prostu zniknie. Zatem: czy rozumiemy ryzyka, które przynosi dematerializacja i cyfryzacja naszego działania? Przyznaję: jestem technologicznym sceptykiem i może stąd ten pogląd.
  • Uzależnienie – w coraz większym stopniu jesteśmy uzależnieni od platform i wielkich korporacji technologicznych, które stały się właścicielami nowej szkieletowej infrastruktury interakcji społecznych i gospodarczych oraz którym w coraz większym stopniu przekazujemy dane, czyli złoto i ropę XXI wieku. Jedno w połączeniu z drugim daje kilku korporacjom możliwości kształtowania rzeczywistości oraz manipulowania jej percepcji. Dodatkowo, w coraz większym stopniu nasze codzienne funkcjonowanie staje się uzależnione od tychże kilku korporacji. To buduje w najlepszym przypadku globalny oligopol, a w najgorszym koszmarny, cyfrowy monopol.

Powyższe podpunkty pokazują kolejny wymiar współczesnego kapitalizmu. Raz na jakiś czas słychać głosy o konieczności demonopolizacji rynku cyfrowego, a co za tym idzie rozbicia cyfrowych gigantów na mniejsze, konkurencyjne wobec siebie podmioty (tak jak miało to miejsce w przypadku narodowych monopolistów telekomunikacyjnych z amerykańskim AT&T na czele). Czy na pewno o to chodzi? Czy potrzebujemy pięć Facebooków zamiast jednego?

Podkreślam: kilka korporacji posiada nie tylko produkty i usługi na oligopolistycznym czy też monopolistycznym rynku. Te korporacje zbudowały podstawową infrastrukturę współczesności, a zaletą i rolą infrastruktury (np.: torów kolejowych, dróg czy też linii telefonicznych) jest ich uniwersalność i równy do nich dostęp. Wniosek nasuwa się sam – być może korporacje technologiczne (lub ich części) powinny zostać częścią infrastruktury publicznej?

Dodatkowo, te same korporacje mają tak silny wpływ na procesy społeczne, kulturowe i polityczne, że – niezależnie od publicznej własności infrastruktury – ich pozostała działalność rynkowa powinna zostać poddana regulacji i kontroli publicznej.

4. Postprawda, fake news i opary absurdu

W cyfrowym pandemicznym świecie jesteśmy otoczeni morzem informacji – częściowo są to tzw. fake news, informacje nieprawdziwe, czyli po prostu kłamstwa. Warto powtórzyć za Timothym Snyderem: postprawda jest przedfaszyzmem.

Niepewność co do tego co jest prawdą, a co wymysłem; co istnieje lub miało miejsce, a co jest jedynie czyjąś fantazją czy opowieścią; pomieszanie prawdy z kłamstwem buduje świat, w którym króluje chaos i manipulacja – można powiedzieć dosłownie wszystko i nic nie jest weryfikowalne. To jest kolejny kamyczek do ogródka korporacji technologicznych i tzw. mediów społecznościowych, w których każdy może wypowiedzieć się na dowolny temat nie ponosząc za przekazywane treści żadnej odpowiedzialności, a jednocześnie dysponując nieograniczonymi możliwościami multiplikacji produkowanych treści.

Z tą kwestią wiążą się także procesy polityczne. Wiele sił politycznych na świecie dążąc do utrzymania lub uzurpacji władzy, poszukując poparcia za wszelką cenę i podążając za najbardziej nośnymi opowieściami, z których część to bzdury wyssane z palca, weszły w sojusz z ekstremistami i propagatorami wszelkich spiskowych teorii dziejów.

Łatwo było iść pod rękę z antyszczepionkowcami (czyli proepidemikami), ale trudniej jest wtedy wprowadzić skuteczny program szczepień, prawda? Łatwo schlebiać tzw. wolnościowcom i ich przednowoczesnym mitom, ale trudniej jest wtedy wprowadzić rygor epidemiczny, czyż nie? Łatwo używać religii w celach politycznych, ale trudniej jest wtedy odwołać się do racjonalnych i naukowych podstaw prowadzonej polityki – tak czy nie? Przykłady można mnożyć.

Pandemia powinna nas zatem nauczyć odpowiedzialności za słowo – na poziomie indywidualnym, ale przede wszystkim instytucjonalnym.

5. Osiedla ludzkie

Zmieniająca się rola miast w postpandemicznym świecie jest tematem zasługującym na osobny wpis. W tym miejscu z pewnością warto podkreślić jedną rzecz: pandemia pokazała pułapki zbyt dużej gęstości zaludnienia. Jednocześnie jednak wiemy, że właściwie w każdej sferze życia obserwujemy korzyści aglomeracji – korzyści wynikające z zagęszczenia ludności i relacji społeczno-gospodarczych na relatywnie małym terytorium. Dwie podstawowe z tych korzyści to: niższy koszt jednostkowy dostarczenia usług i towarów oraz szeroko definiowana innowacyjność będąca echem wyeksponowania na innych ludzi i związanej z tym konieczności kwestionowania tego kim się jest, co się myśli, co się uznaje za normalność.

Jednocześnie miasta, w ich obecnym stanie, przynoszą multum negatywnych efektów – od zwiększonej konsumpcji energii per capita (miasta, w szczególności megamiasta charakteryzują się mniej efektywnym metabolizmem energetycznym niż mniejsze osiedla ludzkie), przez degradację środowiska i brak kontaktu z naturą aż do tzw. miejskiego stresu, czyli negatywnych psycho-społecznych efektów urbanizacji.

Zdaje się, że pandemia pokazała zatem konieczność znalezienia nowego equilibrium pomiędzy korzyściami aglomeracji a korzyściami deglomeracji. Jest to szczególnie istotne w świecie, w którym już ok. 55% ludzi żyje na terenach zurbanizowanych i wskaźnik ten wciąż dynamicznie rośnie.

6. Styl życia, konsumpcja, energia i planetarne granice wzrostu

Wreszcie ostatnią kwestią jest nasz styl życia (patrz relacje człowiek-środowisko), poziom konsumpcji (patrz relacje klasowe i nierówności) czy – co kluczowe – dostęp do energii (wszystkie powyższe podpunkty). Analogicznie do punktu piątego kwestia ta wymaga osobnego tekstu. Niemniej, w tym miejscu należy podkreślić, iż pandemia pokazała jak skomplikowanym i współzależnym systemem jest nasza współczesna, globalna cywilizacja (z całą jej wewnętrzną różnorodnością). Za wspomnianym już Edwinem Bendykiem warto podkreślić: z podstawowych praw termodynamiki jasno wynika, iż im bardziej skomplikowany jest system, tym więcej energii potrzebuje do podtrzymania własnych funkcji życiowych, czyli do przetrwania.

W statystykach rok 2020 będzie charakteryzował się chwilowym spadkiem konsumpcji energii (znów: ograniczenie mobilności i konsumpcji). Podkreślam: chwilowym. Wydaje się natomiast, że w średniej i dłuższej perspektywie czasowej nie możemy sobie jako ludzkość pozwolić na beztroskie kontynuowanie trendu rosnącego zużycia energii w już postpandemicznym świecie. Dostęp do energii zmagazynowanej w przeszłości geologicznej (paliwa kopalne) oznacza pogłębienie już dziejących się zmian klimatycznych, a i tak prędzej czy później te zasoby energii się po prostu skończą. Konwencjonalne zasoby energii i możliwości jej wykorzystania mają swoje granice natury planetarnej, poza jakimkolwiek wpływem człowieka – trzeba to powiedzieć wprost.

Pandemia powinna nas zmusić albo do graniczenia stopnia komplikacji naszej cywilizacji (de-globalizacja i de-wzrost) ze wszystkimi negatywnymi tego konsekwencjami albo do przyspieszenia transformacji energetycznej, co może nam pozwolić na utrzymanie skomplikowanego i współzależnego systemu społeczno-gospodarczego (choć niekoniecznie powinien to być kapitalizm w obecnej formie, ale to inna kwestia). Zdaje się, że w tym celu należy zmobilizować wszystkie dostępne środki, łącznie z paliwami kopalnymi (w krótkiej perspektywie czasowej).

Tak jak wykonywanie i wynagradzanie kolejnych społecznie bezużytecznych prac nie zastąpi essential workers, tak powrót do idei człowieka-jako-korony-stworzenia oraz fałszywej obietnicy niekończącego się wzrostu i nieograniczonych zasobów energii nie oddali zbliżających się planetarnych (środowiskowych i termodynamicznych) granic naszej cywilizacji. Niech to będzie lekcja płynąca z wciąż trwającej pandemii.


 

Źródła do części 1 i 2: